8 gru 2014

Rozdział 2

Przewróciłam się na drugi bok, a moją rękę wyciągnęłam spod cieplutkiej kołdry. Nacisnęłam na urządzenie, które musiało mnie tak wcześnie obudzić.
Otworzyłam oczy. Na dworze było pochmurnie i zaczął padać deszcz. No tak, trzeci dzień w nowym mieście i już zaczyna padać. Po prostu świetnie. Myślałam, że jak wyjedziemy z Londynu to pogoda się polepszy.
Powoli wstałam z mojego miękkiego łóżka. Na nogi włożyłam moje różowe papcie i ruszyłam do mojej osobistej łazienki. Jednak przed łazienką musiałam jeszcze wybrać ubrania.
Dzisiaj pierwszy września, rozpoczęcie roku szkolnego. Tak bardzo nie chce mi się tam iść. Nikogo tam nie będę znała, tego najbardziej nienawidzę. Dlaczego to tak zawsze musi być? Przed rozpoczęciem roku szkolnego powinno być jeszcze spotkanie z uczniami, aby się zapoznać. Wtedy czułam bym się bardziej komfortowo.
Wybrałam z mojej szafy czarną, krótką sukienkę w koronkę i do tego czarne szpilki.
Wyszłam z mojego pokoju i skierowałam się w stronę mojej łazienki. Na korytarzu spotkałam mojego brata. Był już całkowicie gotowy. Na sobie miał czarne spodnie, białą koszulę, na to czarną marynarkę i do tego czarne buty – Adidas. To jedyne, co nie było eleganckie.
Mój brat nie nosi innych butów jak Converse, Nike czy Vans. Nigdy, przenigdy. Nawet na ślub ubrał by swoje ulubione Adidasy.
Jego brązowe włosy postawił do góry, przez co wyglądał jeszcze przystojniej. Wszystkie dziewczyny w naszej szkole będą na niego lecieć, tak jak ta kelnerka w Starbucks. Albo na tego drugiego chłopaka spod numeru 25.
Przestań!
Skarciłam się.
On jest niebezpieczny, jestem tego pewna. Musze o nim jak najprędzej zapomnieć. Ale jak mam zapomnieć gdy będzie chodził razem ze mną do szkoły?
Przecież ja do niego nic nie czuję! On jest całkowitym przeciwieństwem mnie, on mnie przeraża i nigdy nie będę mogła się czuć w jego obecności swobodnie.
Kłócąc się tak w duchu weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, pofarbowałam końcówki moich włosów na niebiesko, po czym je lekko podkręciłam i zrobiłam makijaż. Potem szybko się ubrałam w te urania, które wybrałam oraz na lewym nadgarstku zawiązałam czarną bandankę. Bez niej nigdy nie ruszam się z domu, a nawet z pokoju. Jestem gotowa.
Weszłam z powrotem do mojego pokoju, wzięłam z niego kopertówkę i znów wyszłam.
Zbiegając po schodach do kuchni zaczęłam czuć ten wspaniały zapach pieczonych tostów. Najlepsze śniadanie, jakie mógł dzisiaj zrobić James. Ciekawe czy on też się stresuje...
- Hej siostrzyczko - przywitał mnie, gdy usiadłam przy blacie. - Ładnie wyglądasz. 
- Ty też braciszku - mrugnęłam - tylko nie złam serca jakiejś dziewczynie pierwszego dnia. 
James zaśmiał się, po czym położył przede mną na ciemnym blacie talerz, ze dwoma tostami. Wzięłam do ręki, pierwszego tosta i ugryzłam jeden kęs, a obok mnie zaraz znalazł się James ze swoim. 
- Boisz się? - spytał, biorąc duży kęs. 
- Trochę, w końcu nikogo tam nie znam.. - westchnęłam - a ty? 
- Nie, przecież nie będzie tak źle - chwycił moje ramię - Nie bój się, na pewno cie polubią, kto by cię nie lubił? 
- Wiele ludzi... - nie zdążyłam skończyć. 
- To nie prawda. Nikt nie jest lepszy od ciebie! - zatrzymał się po czym dodał - to ty powinnaś uważać, aby nie złamać serca jakiemuś chłopaku. 
Oto się nie martw on i tak nie zwróci na mnie swojej uwagi.
- Ja? - zaśmiałam się ironicznie - Jasne, jasne. 
Po skończonym śniadaniu wyszłam razem z Jamesem z domu, aby zdążyć na autobus, który powinien być na przystanku o 8.45. 
James zamknął na klucz drzwi, po czym otworzył parasol.
- Nie będzie ci zimno? - spytał, gdy szliśmy pustym chodnikiem. 
- Nie. 
- Powinnaś przynajmniej wziąć ze sobą kurtkę. 
- Jesteśmy już za daleko domu, jak się wrócę to nie zdążymy na autobus. 
Westchnął, po czym zaczął ściągać swoją marynarkę. 
- Nie ściągaj jej - przytrzymałam - bo jeszcze się rozchorujesz. 
- A ty niby możesz się rozchorować? 
- Tak, mogę - pokręciłam głową - po prostu mniej ją na sobie. Nic mi się nie stanie. 
James już się nie odezwał. Przez całą drogę szliśmy w ciszy. 
W momencie, gdy przechodziliśmy obok domu numer 25, zerknęłam potajemnie na podjazd. Motor tam stał, ale obok niego nie było nikogo. Spojrzałam jeszcze ukradkiem w stronę okna, gdzie wcześniej widziałam jego rodzica, lecz tym razem nikogo nie było widać.
Ciekawe, czy on w ogóle przyjdzie na rozpoczęcie roku szkolnego. 
Powinien przyjść...
A co ciebie to tak obchodzi Malia? 
Otrząsnęłam się i skupiłam moje całe zainteresowanie na szarym chodniku. 
Po około pięciu minutach dotarliśmy na przystanek, gdzie czekało parę osób w miej więcej naszym wieku. 
Może któreś z nich będzie chodzić ze mną do klasy? 
I tak mnie nie polubią. 
Stanęłam obok Jamesa, który oparł się o słupek znaku, który wskazuje na przystanek. Od razu zauważyłam jak dwie dziewczyny siedzące w przystanku zasypują mojego brata ''ukradkowymi'' spojrzeniami.    
- Obiecałeś mi coś. 
James spojrzał na mnie ze znakiem zapytania na twarzy. 
No tak, już zapomniał.
 - Obiecałeś nie złamać serca - zaśmiałam się.
James rozszerzył swoje oczy ze dziwienia, lecz po sekundzie razem ze mną zaczął się śmiać, co jeszcze bardziej polubiły te dwie dziewczyny.
- Które to?? - poruszał dziwnie brwiami.
- Siedzą na ławce i patrzą na ciebie - przewróciłam oczami.
Wiedziałam, że tak będzie, on będzie miał pełno dziewczyn które się będą za nim uganiać, a ja zostanę sama. 
James odwrócił się w kierunku tych dwóch dziewczyn i jeżeli się nie mylę to do nich mrugnął! O ja cie pierdziele, mój brat mrugnął do dwóch dziewczyn! Czy on sobie z tego nic nie robi? Czy on jest na prawdę takim wielkim kobieciarzem? 
Zawrze widziałam w nim swojego starszego brata, który stoi w mojej obronie, tylko mojej obranie jakby nikim innym się nie interesował a teraz nagle zaczyna rozglądać się za dziewczynami. Rozumiem, że może mieć jakąś dziewczynę czy coś, ale nie, że będzie ją zmieniać co parę dni tylko tak dla zabawy. Widzę to już w jego oczach, on chce je obie! 
Zanim mogłam zainterweniować nadjechał autobus skrzypiąc hamulcami. Weszłam jako trzecia i usiadłam na przed ostatnim siedzeniu przy oknie. Chciałam się przyzwyczaić do krajobrazu drogi, którym będziemy jeździć do szkoły. 
Po paru sekundach, obok mnie usiadł mój braciszek. Od razu chciałam mu nagadać, aby przestał tak myśleć, bo to może się naprawdę źle skończyć, lecz on wdał się już we rozmowę ze dwoma dziewczynami siedzącymi przez ''przypadek'' przed nami. 
- To twoja dziewczyna? - usłyszałam, gdy wyciągałam słuchawki. 
- Nie, to moja siostra - odparł spoglądając na mnie, przez co nasz wzrok zetknął się ze sobą na parę sekund, ale ja od razu odwróciłam wzrok. Nie chciałam widzieć tej iskierki pożądania w oczach mojego brata. 
Autobusem jechaliśmy jakoś dobre piętnaście - dwadzieścia minuta, zanim nie zatrzymał się, przed jakimś budynkiem, który nie wyglądał wcale jak nasza nowa szkoła. Wysiadłam jak najprędzej z autobusy, abu nie patrzeć na te dwie dziewuchy, które nadal kleją się jak mogą do mojego Jamesa, no może nie mojego.. ale mojego brata!
- Gdzie mamy iść? - spytałam, gdy podszedł do mnie i zostawił swoje dziewczyny z tyłu. 
- Rozpoczęcie jest w jakimś domu kultury, który powinien być - spojrzał na otaczający nas świat - tam - wskazał wielki budynek, po drugiej stronie ulicy. 
Nic nie odpowiedziałam, tylko rozejrzałam czy nie jadą jakieś samochody i przeszłam na pasach, na drugą stronę, aby znaleźć się przed budynkiem. 
Budynek był bardzo szeroki i dwu piętrowy. Gdzie się nie spojrzy można było zobaczyć wielkie okna, przez które mogłam widzieć, że w środku znajduje się już dużo osób. Budynek na zewnątrz wygląda bardzo nowocześnie. 
- No to wchodzimy - powiedział James. 
Do nowego życia 
Wewnątrz budynek także wyglądał bardzo nowocześnie. Wszędzie, gdzie były małe szpary poukładano różnorodne rośliny. Na środku stały trzy skórzane kanapy w kolorze brązowy, na których siedzieli już uczniowie. Na jednej z nich mogła zauważyć kelnerkę ze Starbucks. 
Dziewczyna spoglądała na swój telefon, w momencie gdy podnosiła wzrok spotkała się ze mną. Lekko się uśmiechnęłam, co ona też odwzajemniła. 
Fajnie by było gdyby chodziła razem ze mną do klasy.
Nagle do budynku wpadł chłopaka o niebieskich oczach. Jego włosy stały w różną stronę, jakby wcale nie były uczesane. Na sobie miał biały T-shirt i do tego ubrał sobie czarne spodnie. 
Nie zaszczycił, żadnej zgromadzonej osoby wokół niego spojrzeniem. Szedł prosto ze wzrokiem wbitym w puste miejsce obok kanapy. Gdy tam dotarł przytulił się z jakimś chłopakiem z burzą loków na głowach, który siedział obok dziewczyny ze Starbucks. 
- Chodź, znajdźmy sobie jakieś miejsce - powiedział James. 
Kiwnęłam głową i obróciłam się. Weszliśmy przez wielkie drzwi do jeszcze większej sali. Jeżeli się nie mylę to jest to sala kinowa. Usiedliśmy z Jamsem gdzieś na tyłach aby poprzyglądać się nowym twarzom. 
Po około dziesięciu minutach wszyscy siedzieli już na swoich miejscach, a na środek sceny weszła jakaś kobieta około trzydziestki. 
- Witam wszystkich w nowym roku szkolny - na sali wszyscy zaczęli buczeć, lecz ona nie zwróciła na to uwagi - jeżeli ktoś jeszcze nie wie to jestem Veronica Knep wasza dyrektorka. A teraz zapraszam na przedstawienie. 
Wszyscy wraz ze mną zaczęli klaskać, aż na scenę weszła grupka ludzi, których jeszcze nigdy nie widziałam. 

-----------------

- A na koniec, chcę przypomnieć, że wszystkie osoby które w tym roku są w pierwszej liceum mają obowiązek wzięcia udziału w odprowadzce po waszej nowej szkole. Niech wszystkie pierwszoroczniaki czekają na mnie przed budynkiem. 
Wszyscy zaczęli stawać ze swoich miejsc, więc my z Jamsem także. W momencie, gdy znaleźliśmy się na zewnątrz musiałam pożegnać się z moim bratem. 
- Mam po ciebie przyjść? 
- Nie jestem małym dzieckiem James, trafię do domu. 
- No dobra, ale jakby co to dzwoń - przytulił mnie na pożegnanie i poszedł do przystanku.
Przebiegłam wzrokiem po ławkach i znalazłam jedną wolną. Usiadłam na niej i wyciągnęłam z kieszeni mój telefon. Nie miałam co robić, więc weszłam na twittera, aby po odpowiadać na parę pytań. 
Po około dziesięciu minutach na zewnątrz wyszła także moja nowa dyrektorka. Jest nawet bardzo ładna. Ma ciemne, blond włosy, oczy ma koloru zielonego, a na nich nosi czarne okulary. Karnacja nie jest, ani za jasna, ani za ciemna. Na sobie ma czarną, obcisłą spódnicę, która doskonale podkreśla jej długie i chude nogi oraz białą bluzkę w koronkę. 
Tweet: Czas na zwiedzanie nowej szkoły! 
Wstałam z ławki i ruszyłam w stronę grupki osób, która zgromadziła się obok pani Veronicy. 
- No więc ruszamy - uśmiechnęła się i zaczęła iść.
Po paru krokach musieliśmy wsiąść do wynajętego autobusu, bo jak się okazało szkoła znajduję się trochę daleko od domku kultury. Obok mnie usiadła ta dziewczyna z kawiarni. 
- Cześć Malia - uśmiechnęła się – jestem Camill. 
- Hej. 
- Fajnie, że będziemy ze sobą razem do klasy chodzić. Podasz mi swój numer? Będzie lepiej się kontaktować. 
- Jasne i też się cieszę, przynajmniej jedna osoba którą znam. 
Powymieniałyśmy się numerami, a następnie Camill zaczęła opowiadać trochę o moim nowym mieście. Gdzie znajdują się najlepsze kluby, sklepy. 
- Jeśli chcesz to mogę cię w piątek po oprowadzać po mieście. 
- Jasne! Bo jak dotąd wiem tylko gdzie mieszkam i gdzie jest dom kultury - zaśmiałyśmy się. 
Następnie Camill zaczęła opowiadać mi o jakimś zespole, który jest tutaj bardzo znany. Nazywa się The Vamps i w jego skład wchodzi czterech chłopaków: Brad, Jamse, Connor oraz Tristian. W momencie gdy chciała mi puścić jedną z ich piosenek autobus się zatrzymał i musieliśmy wysiąść. 

---------------------

- No to widzimy się jutro na lekcjach - pożegnała nas ciepło nasza dyrektorka, po czym zniknęła za drzwiami gabinetu. 
Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie wszyscy podzielili się już w grupki. Ja jak na razie znałam tylko Camill, którą coraz bardziej lubię. Jest bardzo wyszczałową i zabawną dziewczyną. Podczas odprowadzki, zawsze mówiła jakieś głupie tekst i umiałam dopiec dyrektorce. Na szczęście Veronica nic sobie z tego nie robiła, wręcz przeciwnie - uśmiechała się, co było bardzo dziwne. Bo przecież jaki nauczyciel nie wrzeszczał by gdyby usłyszał teksty Camill? 
- No to widzimy się jutro? - spytała, gdy znalazłyśmy się na przystanku. 
- Oczywiście, no chyba, że idziesz na wagary - mrugnęłam - a gdzie ty w ogóle mieszkasz? 
- St. Georges Avenue
- To tam gdzie ja! Dlaczego nie jedziesz autobusem?
- Chłopak mnie zabierze, już na mnie czeka - na jej twarzy pojawił się szeroki banan. 
- Masz chłopaka? To dlaczego spodobał ci się mój brat? 
- Bo jest seksowny 
Że co? 
- I no wiesz taki szybki numerek z nim by mi nie zaszkodził - przerzuciła swoje włosy. 
To trochę dziwne... 
Nie wiedziałam, że Camill tak sądzi. Czy ona jest jeszcze dziewicą? Przecież ma 16 lat! Nie może nie być.... A może jednak tak? 
- No to do dzisiejszej imprezy - przytuliła mnie. 
Dzisiaj o 20 w jednym z najpopularniejszych klubów w Doncaster odbywa się impreza na rozpoczęcie roku i wszyscy uczniowie na niej będę. Więc dlaczego nie ja? 
Będzie fajnie. Musi być.  
Usiadłam na pustej ławce na przystanku. Jak widać nikt oprócz mnie nie jedzie. 
Pogoda na zewnątrz się trochę polepszyła, deszcz już nie pada, lecz nadal jest po chmurnie. 
Włożyłam do moich uszu słuchawki i zaczęłam słuchać jednej z moich ulubionych piosenek: ''Lego House''. Po cichu zaczęłam nucić tekst piosenki, który znam na pamięć. 
Często gdy w domu dziecka byłam sama w pokoju wyobrażałam sobie, że stoję na wielkiej scenie, a obok mnie stoi z pięć tysięcy osób które krzyczy moje imię. A ja wyciągałam moją szczotkę do włosów i dla nich śpiewałam. Najczęściej była to właśnie ta piosenka. Która teraz przypomina mi o moim wcześniejszym życiu. Gdy teraz sobie tak przypominam te moje ''koncerty'' to nie potrafię przestać się śmiać. Jaka ja wtedy byłam głupia! Przecież takie coś nigdy nie mogło by mi się spełnić, to było by za duże szczęście dla mnie. Powinnam cieszyć się z tych rzecz.
Poczułam jak ławka się porusza, za pewne ktoś na niej usiadł. Nie otworzyłam oczu, było mi wygodnie w tej pozycji, a osoby która teraz na tej ławce siedzi razem ze mną i tak nie znam. 
Nagle poczułam dużą i masywną dłoń na moim udzie. Wzdrygnęłam się. Otworzyłam szybko oczy i zrzuciłam rękę chłopaka. Spojrzałam do góry i znów zobaczyłam te piękne niebieskie oczy, które wpatrywały się we mnie z zapałem. Na jego twarzy zawitał szeroki uśmieszek, zapewne z mojej reakcji na jego czyn. 
- Podwieź cię? - spytał.
Jego głos
Ta jego chrypka
- Dam sobie radę - odpowiedziałam. 
- Jesteś tego pewna? 
Nie
- Tak. 
Wzruszył ramionami i wstał z ławki. Ja z powrotem założyłam moje słuchawki jakby nic się nie stało. 
Dlaczego chciałam z nim pojechać? Przecież ja go nie lubię i nigdy nie polubię! On jest za bardzo pewny siebie i ten uśmieszek jak się ze mnie śmiał. 
Zapomnieć i zacząć od nowa. 

-------------

Zadzwoniłam do drzwi mojego własnego domu. No tak pierwszy dzień gdy wyszłam gdzieś na zewnątrz (gdyby nie liczyć wczorajszego dnia) i już zapomniałam kluczy. Modliłam się tylko, aby zastać w nim Jamesa. Nie chciałam bym zamarznąć, ponieważ podczas jazdy autobusem zaczął znów padać deszcz, a na dworze zrobiło się bardzo zimno. 
- Bardzo mądre - otworzył drzwi. 
- Ciesz się, że ty nie zapomniałeś.
- Ja? Ja nie jestem tobą - przewróciłam oczami. 
James zawsze lubił mnie wkurzać, lecz zawsze był przy mnie. Gdy potrzebowałam kogoś do wygadania się lub do przytulania on zawsze był. 
- Obiad gotowy, możesz zasiadać królewno - powiedział gdy ściągnęłam buty. 
- Oczywiście mój królu - zaśmiałam się. 
Na stole w jadalni stały dwa talerze na których znajdowała się potrawa - spaghetti. Oblizałam usta językiem i usiadłam na przeciwko Jamesa, który zaczął już jeść swoją część, prędzej mówiąc ''Smacznego''. 
- Idziesz na imprezę? - spytałam. 
- Jasne, że tak! Impreza beze mnie to nie impreza! - pokazał swoje ząbki - a ty? 
- Oczywiście. 
Przez resztę obiadu rozmawialiśmy o nowej szkole, nauczycielach i uczniach których dzisiaj widzieliśmy. W pewnym momencie temat zatrzymał się na chłopaku z brązowymi włosami i niebieskimi oczami. 
- Wiesz jak się nazywa? - spytałam obojętnie. 
- Nie, ale wiem, że będzie ze mną do klasy chodzić. 
Prawie się udusiłam.
- Jesteś tego pewien? - spytałam ciekawsza. 
- Tak. 
No świetnie, może się jeszcze polubią i będzie przebywać u nas w domu? Dzień w dzień? Jak ja to wytrzymam? 
Po obiedzie pozmywałam naczynia, a James robił coś z papierami do pracy. 

- Chcę ci coś pokazać - powiedział gdy weszłam do salonu. 
- Co takiego? - spytałam zaciekawiona. 
- Niespodzianka - uśmiechnął się nonszalancko. 
Wyszliśmy na zewnątrz drzwiami od tarasu. Skupiłam swój wzrok na samochodzie, który stał przed naszym garażem. Był to czarny Chevrolet Captiva. Wyglądał na całkowicie nowego. 
- Cz..czy? 
- Tak, nasz nowy samochód - uśmiechnął się z dumą wypinając swoją pierś. 
- Skąd wziąłeś na to pieniądze? 
- Ciocia zostawiła nam w banku więcej pieniędzy niż myślałem. 
- Łał 
- Na dzisiejszą imprezę jedziemy naszym nowym cackiem. 
James zniknął w środku domu, a ja nadal stałam w deszczu, nieruchoma spoglądając na Captiva. 
Mamy samochód! Własny samochód! 
Tak właściwie jest to od Jamesa, lecz mój także. Rodzeństwo się dzieli. Jeszcze dwa lata i będę mogła nim jeździć! 
Weszłam z powrotem do domu i ruszyłam do mojego pokoju, aby wyszukać odpowiedni strój na dzisiejszą zabawę. Otworzyłam drzwi i znalazłam się w moim własnym królestwie. Otworzyłam szafę i nie miałam pojęcia w co się ubrać. W końcu zdecydowałam się na całkowicie obcisłą, króciutką i białą sukienkę w koronkę. Powiesiłam ja wygodnie na krześle, aby być gotowym. 
Spojrzałam na zegarek - 14.30. Miałam jeszcze sporo czasu, aby zacząć się szykować. 
Włączyłam mojego laptopa, usiadłam wygodnie na moim łóżku, opierając się o ścianę i weszłam na mojego twittera. 
Tweet: Mamy nowy samochód! Chevrolet Captiva! 

 ------------------

Jest osiemnasta, a ja powoli zaczynam wariować. Na początku postanowiłam pójść do łazienki, gdzie wzięłam spokojnie prysznic, wyprostowałam moje długie włosy i nałożyłam makijaż. Gdy wróciłam do pokoju pomalowałam swoje paznokcie na biało i zaczęłam szukać odpowiednich butów i odpowiedniej torebki do sukienki. Po dobrych piętnastu minutach znalazłam białe szpilki z cekinami z tyłu i biało- czarną kopertówkę. Poszukałam jeszcze odpowiedniej biżuterii i mogłam ubierać się w moją sukienkę. 
Gdy byłam już gotowa, przypięłam sobie jeszcze szybko czarną wstążkę do włosów, które swobodnie zwisają po obu stronach moich ramion. 
- Gotowa? - usłyszałam krzyk Jamesa. 
Chwyciłam za moją kopertówkę i zbiegłam na dół gdzie czekał na mnie już trochę podenerwowany James. 
Na sobie miał czarne rurki, białe Nike za kostkę oraz biały T-shirt i na to granatową bluzę, a na głowie miał czarnego Snapbacka. 
- Możemy jechać - powiedziałam. 
- Nie będzie ci zimno - przejechał mnie swoim wzrokiem. 
- Nie. 
- Na... 
- Tak! - przerwałam mu poirytowana i ruszyłam w stronę naszego nowego samochodu. 
Usiadłam na miejscu pasażera, a James jako kierowca. Przez całą drogę panowała między nami cisza, słychać było tylko muzykę z radia, które włączył James. Po około dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. James zaparkował szybko samochodu, po czym oboje ruszyliśmy w stronę klubu. 
Można było już widzieć, że impreza już się zaczęła. Na zewnątrz stało parę osób które paliło lub ze sobą rozmawiało. My weszliśmy do budynku, gdzie od razu można było wyczuć zapach alkoholu, papierosów i narkotyków. 
Rozejrzałam się trochę po pomieszczeniu, aby znaleźć jakąś znajomą twarz, a to znaczy Camill. Od razu zauważyłam ja na parkiecie tańcząca z chłopakiem o zielonych oczach i burzą loków na głowie, tym samym z którym dzisiaj rano witał się niebieskooki. 
Udałam się razem z Jamsem w stronę baru, który po nie całych dwóch minutach zaczął flitować z jakąś chuda brunetką. 
Zmówiłam dla siebie drinka, gdyż jak zważyłam barman nie zwraca tutaj uwagi na wiek, a James zajęty jest swoja brunetką, aby to zauważyć.  
Po trzech piosenkach z parkietu zeszła Camill i ruszyła w moim kierunku z jakąś dziewczyną u boku. 
- Hej! - przytuliła mnie - Malia to jest Eleanor, Eleanor to jest Malia. 
Eleanor to wysoka i bardzo szczupła dziewczyna o lekko ciemnej karnacji. Ma długie, kręcone brąz włosy które teraz były trochę rozczochrane z powodu tańczenia. Na sobie miała króciutką, mini sukienkę na szelkach i z wielkim dekoltem. 
- Miło cię poznać - przytuliła mnie. 
- Mi również - uśmiechnęłam się szczerze. 
Już dwie znajome 
WOW
Szalejesz Malia 
Spojrzałam na Camill, miała na sobie czarny top, który odsłaniał jej płaski brzuch i do tego białą, mini spódniczkę. Na nogach miała wysokie szpilki, a włosy miała spięte w rozkopanego koka. 
- Idziemy tańczyć? - spytała Camill. 
Odłożyłam moją pustą szklankę po drinku i ruszyłam razem z dziewczynami na środek parkietu. Przeciskałyśmy się przez tańczący i spocony tłum ludzi. Wszędzie pachniało alkoholem i papierosami. Chyba nikt w tym klubie nie jest trzeźwy. 
Zaczęłam poruszać się w rytm muzyki. W tańcu zawsze czułam się dobrze, nawet jeśli często nie tańczyłam to podobało mi się to. 
Po paru piosenkach wróciłyśmy do baru, aby zamówić sobie jakieś drinki. 
- Trzy razy Piña Colada - poinformowała barmana El. 
Po chwili wszystkie znalazłyśmy jakieś wolne miejsca na kanapie i popijałyśmy nasze drinki. 
- Więc skąd się znacie? - spytała El zakładając nogę na nogę.
Dopiero teraz zauważyłam, że na jej kostce znajduje mały tatuaż w kształcie klucza. 
Ciekawe co oznacza...
- Hm... to trochę śmieszne - zaśmiałam się, a później zaczęłam opowiadać nasza historie. Od tego jak spotkałyśmy się w Starbucks i pochwaliłam jej włosy, do dzisiejszego spotkania w autobusie. 
Następnie dziewczyn zaczęły mi opowiadać jak one się spotkały. Jak stwierdziły było to parę lat temu, ale znowu nie aż tak dawno na jakiejś imprezie. 
- Chyba nawet to było rok temu - powiedziała El.
Imprezę ta organizował starszy brat Eleanor, który jest od niej dwa lata starzy czyli w wieku Jamesa. Na ta imprezę został zaproszony Harry, który dotąd jest chłopakiem Camill, więc ona poszła tam z nim.
Loczek ma na imię Harry...
Znów zaczęłyśmy gadać o byle czym: o nowej szkole, mieście, aż nagle temat spadł na rodzeństwo. 
- Czyli spodobał ci się jej brat - poruszała brwiami El.
- Gdybyś go widziała tez by ci się spodobał. 
- Nie zaprzeczam, dawno już nie miałam seksu. 
Już drugi raz w tym dniu bym się prawie udusiła. 
- Co? - spytały obie. 
- Nie..nic... - odpowiedziałam zakłopotana. 
- Rozumiem ze to twój brat - zaczęła El, lecz przerwała jej Camill
- Ja! Ty jesteś dziewicą! 
- Ci... - uciszyłam ja, nie chciałam, aby wszyscy słuchali naszej rozmowy. 
- Jejku! Nie wiedziałam! - pisnęła Camill. 
Skąd miałaś wiedzieć, jak znamy się niecały dzień.
-  No wiec... kogo chcesz na pierwszy raz? - spytała El. 
Czy one nie znają czegoś takiego jak sfera osobista? Zaczynam się czuć coraz bardziej źle.
- E.. nie znam tu nikogo.
- Ale jak już znajdziesz tego odpowiedniego to nam powiesz? 
Przytaknęłam. 
- Jakby co to możemy ci pomoc - uśmiechnęła się szeroko El. 
W co ja się wpakowałam 
Dziewczyny na szczęście zmieniły na temat nowe buty El, wiec ja mogłam odetchnąć z ulga. 
Przecież ja mam dopiero 16 lat! Może dla nich w tym wieku można się pieprzyć, ale dla mnie tak nie jest. 
Co ja powiedziałam?! 
Po paru minutach rozmawiania do naszego stolika podszedł Harry. 
- Hej skarbie - pochylił się i musnął policzek Camill. 
Po jego wygładzie i zapachu można było stwierdzić ze jest naćpany. Jego zielone oczy są teraz koloru czerwonego, a w ręce nadal trzyma jeszcze zapalonego papierosa. 
- Zatańczysz? - spytał 
Camill przytaknęła po czym wstała. Pomachała nam jeszcze na pożegnanie i zniknęła w tłumie tańczących par. 
- Chcesz zapalić?- spytała El wyciągając z torby paczkę papierosów i zapalniczkę. 
- Nie dzięki
- Jak chcesz - wzruszyła ramionami - to ja wracam za piec minut chyba ze chcesz iść ze mną. 
- Nie, zostanę tutaj. 
Wyciągnęłam z torebki telefon i od razu weszłam na twittera. Zauważyłam, ze więcej osób zaczęło mnie obserwować. Uśmiechnęłam się. Odpowiedziałam na parę pytań. Dużo osób pytało mnie o nowy dom, miasto oraz o dzisiejsza imprezę. 
Tweet: Czy ktoś tu jest jeszcze dziewica?! 
Westchnęłam
Ciekawe co odpiszą... 
- No hej! - usłyszałam znajomy głos.
Spojrzałam do góry i zobaczyłam uśmiechnięta twarz mojego brata. Szybko zablokowałam telefon mając nadzieje, ze James nic nie widział. 
- Zatańczysz? - wyciągnął rękę w moim kierunku. 
- A gdzie twoja brunetka? 
- Nie byłem zainteresowany - uśmiechnął się - I obiecałem komuś, ze nie złamie żadnej dziewczynie serca. 
Na mojej twarzy pojawił sie uśmiech. Może nie będzie tak zawsze, może zmienić swoje zdanie, ale jego słowa mnie i tak ucieszyły. Przynajmniej nie zapomniał moich słów i próbował się do nich stosować, bo on dobrze wie co oznacza złamane serce. 
Chwyciłam jego rękę i ruszyłam razem z nim w stronę parkietu. Znów musiałam przeciskać się przez tłum spoconych par, które wyglądały tak jakby wcale nie schodziły z parkietu. W końcu znalazłam jakąś wolna przestrzeń. Z tego miejsca miałam dobry widok na tańcząca Camill z Harrym. 
Zakochani..
Tańczyłam prze jedna piosenkę z Jamsem świetnie sie przy tym bawiąc, do momentu gdy odbił go jakiś blond plastik. 
Przewróciłam oczami i chciałam wrócić na mojej poprzednie miejsce, aż nagle na mojej tali pojawiły się dwie dłonie które przyciągnęły mnie do ich właściciela. Odwróciłam głowę i zauważyłam znów te niebieskie oczy wpatrujące się we mnie. 
Kurwa
Odwrócił mnie tak, ze nasze twarze dzieliło parę centymetrów. Jego oczy wpatrywały się we mnie z zapałem. Po sekundzie nachylił się i szepnął mi do ucha: 
- Musisz ze mną zatańczyć. 
Chłopaka zaczął ruszać się w rytm piosenki, trzymając swoje ręce na mojej tali, a ja uświadomiłam sobie właśnie, że ubrałam za krótką sukienkę. 
Dołączyłam do niego. Muszę przyznać, że tańczy się z nim bardzo miło, jakby wypełniał każdą przestrzeń w tańcu. Byłby na prawdę dobrym partnerem do tańca... 
Po paru minutach piosenka zmieniła się w powolny rytm. Chłopak chwycił moje ręce i ułożył je na swoim karku, a jago nadal spoczywały na moich biodrach. Po paru chwilach, zauważyłam ten sam błysk w jego oczach co wczoraj - błysk pożądania. 
Jego ręce w szybki sposób chwyciły za moje pośladki, a jego usta powędrowały w stronę moich ust. Szybko zareagowałam i wyswobodziłam się od niego. 
Spojrzał na mnie z zaciekawieniem i lekkim uśmieszkiem. 
- Dziewico coś nie tak? - zaśmiał się i znów chwycił mnie za talię. 
- Że co? - udało mi się z siebie wydusić. 
Zaśmiał się. 
- Wiem, że jesteś dziewicą.
- Serio? Skąd takie przypuszczenia? - jakimś cudem dostałam siły i chciałam się z nim kłócić. 
- Masz na sobie białą sukienkę. Biały to kolor dziewic i  nie udawaj, że tego nie wiedziałaś. 
No tak, czytałam kiedyś o tym w Internecie, ale co to ma do rzeczy? 
Chwila
Spojrzałam na otaczających nas ludzi, przecież żadna z tych osób nie jest ubrana całkowicie na biało! Po prostu świetnie! Skąd ja miałam wiedzieć, że oni zwracają na coś takiego uwagę?  
Spojrzałam z powrotem na niebieskookiego, który powoli robił się niecierpliwy. Chwycił mnie mocno w uścisku i znów spróbował mnie pocałować. Zainterweniowałam. Odwróciłam moją głowę, tak że trefił w moje ucho. 
Próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku, lecz trzymał mnie bardzo mocno.
- Puszczaj! 
- Nie - uśmiechnął się. 
Szarpałam się ile sił, lecz to nic nie dało. Byłam za słaba. 
-  Proszę.. - poddałam się. 
- Za przysługę - na jego twarzy pojawił się zwycięski uśmiech. 
- Jaką? 
- Hm.. daj mi cię popieprzyć. 
- Nie! - krzyknęłam. 
- Żartowałem dziewico - zaśmiał się, lecz mi do śmiechu nie było - możesz iść. 
Zluźnił swój uścisk, więc ze spokojem mogłam się wydostać. 
- A przysługa? 
- W swoim czasie - mrugnął. 
Obróciłam się na pięcie i biegiem ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Nie miałam ochoty na dalszą zabawę. Nie po tym co się stało. 
Od razu gdy otworzyłam drzwi poczułam chłodne powietrze i krople deszczu. Było zimno i to bardzo, ale musiałam przecież jakoś wrócić do domu - piechotą. Westchnęłam.
Nawet nie wiem która godzina
Wyciągnęłam z mojej kopertówki telefon, aby sprawdzić godzinę. Już po północy!
Wyciągnęłam moje słuchawki i zaczęłam je rozplątywać. W tym samym czasie gdy rozplątywałam słuchawki ruszyłam już w powrotną. 
- Malia! - usłyszałam jak ktoś mnie woła. 
Obróciłam się i zobaczyłam biegnącego za mną Jamesa. Widać było, że jest wstawiony. 
- Co ty tu robisz? - spytał.
- Idę do domu. 
- Zawiozę cię. 
- Nie ty tutaj zostań baw się jeszcze. 
- Ale nic się nie stało? 
- Nie – skłamałam. 
- Na pewno nie mam cię zawieść? - spytał opiekuńczo 
- Na pewno, dam sobie radę. 
- Ale jest ciemno. 
- To nie jest pretekst.
- Właśnie, że jest.
- Właśnie, że nie - droczyłam się z nim.
- To weź przynajmniej moją bluzę bo będzie ci zimno - ściągnął ją - i tak masz już gęsią skórkę. 
- Dzięki - uśmiechnęłam się. 
Pożegnałam się z bratem po czym ruszyłam do mojego cieplutkiego domku. Droga trochę mi zajmie...  

---------------------

- Malia! - ktoś krzyknął. 
Otworzyłam nie chętnie oczy, po czym je przetarłam. Nade mną stał już ubrany i uczesany James. 
-Wstawaj -ściągnął moją kołdrę. 
- Ej! - burzyłam ją i z powrotem się pod nią schowałam. 
Usłyszałam śmiech Jamesa, a później znów nie miałam mojej mięciutkiej kołderki. 
- Wstawaj bo się spóźnisz. 
- A która jest. 
- Po siódmej. - podsumował.
- CO?! - wyskoczyłam z łóżka.
Chwyciłam na ubrania, które leżały na moim krześle i pobiegłam do łazienki. Szybko się w niej przebrałam, umyłam zęby i rozpuściłam włosy. 
Pogoda dzisiaj na szczęście się polepszyła, więc mogłam ubrać te ubrania które wczoraj jeszcze przed snem wyszukałam. Miałam, więc ubrany biały crop top z minką potworka, jeansowe szorty i do tego ubrałam moje białe Conversy. 
Zamknęłam za sobą drzwi z łazienki i znów wróciłam do mojego pokoju gdzie szybko spakowałam do plecaka potrzebne książki na dzisiejsze lekcje po czym zbiegłam do jadalni. 
- Ile masz dzisiaj lekcji? - spytał James nakładając mi gofra z bitą śmietaną i jagodami na talerz. 
- Siedem - odpowiedziałam spoglądając na plan lekcji w moim telefonie. 
- No to będziesz musiała jechać autobusem. 
- Czemu? Masz osiem? Dziewięć? 
- Nie, sześć - pokazał swoje ząbki. 
- Czy ty sobie za mnie żartujesz? 
- Nie. 
- No dobra, pojadę. 
Po zjedzonym śniadaniu zasiadłam na miejscu pasażera i pojechaliśmy w stronę liceum. 
- Nie zgubisz się w niej? - spytałam. 
- Nie, byłem tam już.
Na tym temat się skończył. Byłam oczywiście ciekawa jak on mógł zwiedzać szkołę, jeśli ona przez całe lato był zamknięta, ale wolałam jak narzazie skończyć na tym i pytania zatrzymać dla siebie. 
Po piętnastu minutach znaleźliśmy się na parkingu. James znalazł wolne miejsce aby zaparkować a ja przez ten czas mogłam zobaczyć co się dzieje. Od razu można było zobaczyć kto tutaj jest pierwszoklasistą. Każda osoba z wyższych klas wyśmiewała się i wołała ''cicicici'' jak do kota. Jeśli na to nie zareagujesz jesteś uratowany, jeśli nie - masz przechlapane. 
Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w kierunku szkoły razem z moim bratem. Czułam na sobie spojrzenie każdej osoby, która znajduje się obok mnie bliżej niż kilometr. Na szczęście nikt tak na mnie nie wołał, lecz nie byłam pewna czy mam się z tego aż tak bardzo cieszyć. 
Przed salą od biologii musiałam się pożegnać z moim bratem, gdyż on musiał pójść na drugi koniec szkoły, aby pójść na lekcję języka francuskiego. 
Usiadłam na drewnianej ławce i wyciągnęłam mój telefon, bo w końcu - co będę robić? Od razu weszłam na twittera, gdzie szybko twittnęłam:
Tweet: Nowa szkoła, nowi uczniowie. Czas na nowe życie
Obok mnie siedziało już dwóch chłopaków i jedna dziewczyna. Dziewczyna była pogrążona w jakiejś książce, a chłopcy tak głośno ze sobą rozmawiali, że mogłam usłyszeć każde jedno słowo przez nich wypowiadane. 
- Malia! - usłyszałam kobiecy głos. 
Odwróciłam głowę w drogą stronę i zauważyłam idąca w moim kierunku Camill, a trochę za nią Eleanor. Camill miała na sobie czarne shorty z wysokim stanem do tego biały top, który włożyła pod spodnie, a na to wszystko narzuciła pomarańczową koszulę z krótkim rękawem. Na nogach miała czarne Vansy, a na oczach czarne okulary. Jednak największą zmianę zauważyłam w jej włosach. Zamiast wszystkich kolorów tęczy tera miała tylko kolor fioletowy i niebieski. 
Eleanor natomiast miała na sobie jeansowe, powycierane shorty i do tego niebieską koszulę na ramiączkach, którą włożyła tak jak Camill do spodni, a na jej nogach znajdowały się niebieskie Conversy, które kolorystycznie pasowały do jej koszuli. Lecz najbardziej zaciekawił mnie jej kolor włosów, zamiast brązu jak wczoraj miała teraz czerwień. 
- Hej! - uśmiechnęła się Camill po czym mnie uścisnęła. 

-------------

Minęła połowa zajęć, a my teraz mamy pół godziny wolnego na lunch. Siedzę razem z Camill i Eleanor na wielkim kocu, na środku podwórka za szkołą, gdzie przebywają teraz wszyscy uczniowie. Każdy z nich albo coś je, albo rozmawia. 
W mojej ręce znajduje się czerwone i słodkie jabłko, które już do połowy zjadła. Eleanor ma w swojej misce sałatkę z różnych owoców którą sobie przed chwilą sobie kupiła, a Camill nic nie je. 
- Nie jesteś głodna? - spytałam. 
Pokręciłam głową. 
Nagle zauważyłam, że obok nas przechodzi niebieskooki wraz z Harrym i jeszcze kimś. Harry uśmiechnął się do Camill, pokazując w tym swoje dołeczki. 
- Kto to jest? - wskazałam na niebieskookiego, kiedy już nas minął. 
- Nie słyszałaś o nim? - zdziwiła się El.
- Wprowadziłam się tu cztery dni temu - przypomniałam jej. 
- To jest Louis, Louis Tomlinson największy bad boy w całym Donchester. Pali, ćpa jak każdy nastolatek w naszym życiu - wytłumaczyła Camill. 
- A co go wyróżnia? Dlaczego wszyscy się tak go boją?
- To proste, on się nie ukrywa, nie obchodzi go co sobie inni pomyślą. Ćpa, pali i pije na oczach wszystkich. Ma pełno tatuaży, których nie ma zamiaru zakryć. A pieprzyć? Tak pieprzy dziewczyny i każdy o tym wie. Zwykłe życie normalnego nastolatka - wzruszyła ramionami El. 
- Podoba ci się? - spytała mnie Camill. 
- Nie, wręcz przeciwnie. Nie mogę go ścierpieć. 
Zaśmiały się. 

- Jedziecie jutro na tą wycieczkę do muzeum? - spytała Camill, biorąc łyk wody. 
- No jasne! Przynajmniej nie trzeba siedzieć całymi dniami w szkole - odpowiedziała El.
- Całymi dniami nie siedzisz, bo możesz wyjść na dwór - upomniałam ją. 
- A ty jedziesz? - spytały oby dwie na raz. 
- Pepsi! - klepnęła El Camill. 
- Dobra, dobra kupię ci te twoje pieprzone pepsi. 
- Ej! Ja je nie pieprzę lecz ty! - zaśmiała się. 
- No więc, jedziesz czy nie? - zmieniła temat Camill. 
- Raczej tak, a jakie klasy jadą? - spytałam. 
- Pierwsze i trzecie. 
Pierwsze i trzecie.
Świetnie. 




5 komentarzy:

  1. ugh naprawdę polubiłam to opowiadanie. Dlatego, aby je czytać Elejunor będzie miała dla mnie inaczej na imie, inaczej wyglądała i była sto razy piękniejsza.
    Fajny, długi rozdział. Ciekawa akcja się zaczęła :) Podoba mi się

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże ta ścierwa...Nie uważasz, że powinnaś wziąc na przyjaciółkę w opowiadaniu kogoś kto jest bezstronny? Bo nie tylko twoje koleżanki es to czytają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Award przeze mnie :) Szczegóły na moim blogu: http://love-a-little-better-harry-styles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. ej fajowe to jest *.* jejkuu
    f4f dopiero zaczynam ja juz zaobserwowalam ;/ ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne opowiadanie *-*
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń